Był wczesny wieczór, i właśnie rozpoczynał się kolejny festiwal w Królestwie Sindrii zwany Nocą Mahrajan. Mimo, wczesnej pory wszyscy już od dawna bawili się w najlepsze. Wszechobecna była wesoła, skoczna muzyka, ogromna ilość alkoholu i wszelkiego rodzaju jedzenia. Zewsząd było słychać gwar rozmów i śmiechów. Nieco wyżej, pod samym pałacem było trochę ciszej ale nie mniej wesoło. Na to wszystko z balkonu patrzył samotnie Ja'Far. Chłopak nie za bardzo czuł potrzebę zabawy, zwłaszcza że miał jeszcze dużo do zrobienia. Łapał się na tym, że jego wzrok lubił spoczywać na Sinbadzie i grupce dziewczyn wokół niego. Białowłosy westchnął cicho gdy po raz kolejny spojrzał na króla.
-Dosyć tego, trzeba wracać do pracy... -mruknął do siebie. Mimo niechęci bawienia się z innymi wizja spędzenia całej nocy przed pergaminami też go za bardzo nie napawała radością.
-Pracy? Nie przyjdziesz do nas? -spytał Alibaba, który stał w futrynie drzwi prowadzących na balkon. Starszy odwrócił się do niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Czy ja wyglądam na kogoś kto wybiera się tam na dół?
-No weź, Ja'Far. Fajnie jest.
-Być może, ale dokumenty same się nie zrobią.
-Ale ty jesteś dziś oziębły -blondyn nadął policzki wyglądając przy tym zabawnie gdy Ja'Far go mijał.
-Wydaje Ci się. Zawsze taki jestem. Wracaj się bawić. -rzucił w odpowiedzi kierując się do pokoju, gdzie pracował. Alibaba tylko westchnął, jednak nie zamierzał odpuścić
-Co Cię ugryzło? Rano jeszcze byłeś wesoły.
-Właśnie. Rano. Od rana minęło dużo czasu.
-Więc mi powiedz co się od rana zmieniło. -podążał za nim- Hmmm?
-Może to, że mam do wypisania i sprawdzenia tony pergaminów które miał przejrzeć i wypisać KTOŚ inny, ale KTOŚ inny woli zabawiać się z panienkami. -mruknął ostrzej siadając za biurkiem
-"Ktoś"? -prychnął młodszy chłopak- Może w takim razie ci pomogę, żeby było szybciej? -zaproponował uśmiechając się
-Nie trzeba. Poradzę sobie.
-Ale jeśli Ci pomogę, to szybciej to skończysz i będziesz mógł się również zabawiać z panienkami jak "Ktoś"
-Nie bawi mnie sex po pijaku z przypadkowymi dziewczynami które bóg wie co miały wcześniej wkładane... - w tym momencie Alibaba nie wytrzymał wybuchając śmiechem- Aż tak Cię to bawi? -Ja'Far spojrzał na niego wilkiem
-Ciekawy jestem jakby Sinbad na to zareagował
-Kiedyś już usłyszał coś podobnego. -przyznał zielonooki
-Powiedziałeś mu tak?!
-Oczywiście. -oderwał na chwile wzrok od pergaminu- Sin wie, że zły mówię co mi chodzi po głowie, więc się tylko uśmiechnął do mnie mówiąc "Przesadzasz, Ja'Far. Powinieneś też kiedyś spró..." -urwał i wrócił do pisania. Blondyn popatrzył po nim zdziwiony
-"Spró.."? A dalej?
-Nie dokończył, bo dostał ode mnie.
-Uderzyłeś własnego króla?
-Zasłużył
-Ale przecież jest od Ciebie starszy...
-No to co? Zasłużył, więc dostał. -wzruszył ramionami- Gdyby było inaczej nie śmiał bym go tknąć. W końcu jest moim królem. -skwitował to odkładając kolejny dokument na bok. Zapadła cisza, którą przerywał tylko dźwięk pisania i przewracanych stron. Alibabie powoli zaczynało się nudzić, i mimo, że minęło zaledwie paręnaście minut miał dość zapachu pergaminu na kolejny rok.
-Ja'Far? -zaczął
-Tak? -odpowiedział nie odrywając wzroku od pisania
-Chodź się napić... Przecież nie będziesz siedzieć tu do rana.
-Nie mam ochoty na alkohol.
-Na co ty w ogóle masz ochotę? -mruknął wywracając oczami. Białowłosy oderwał się w końcu od strony na której coś pisał i zabił blondyna spojrzeniem po czym jakby nigdy nic wrócił do przerwanej czynności- No co? -pisnął w odpowiedzi na mordercze spojrzenie jakim został obdarowany- Chcę Cię wyciągnąć, a ty nic...
-Dziękuję za starania, ale nigdzie nie idę. -po czym znowu zapadła cisza. Tak dłużej nie mogło być. Alibaba zerwał się jak oparzony
-Idziemy i koniec. -i bez czegokolwiek chwycił starszego chłopaka po czym siłą wyciągnął przed pałac gdzie zabawa trwała w najlepsze
-Zabije Cię później -syknął mu do ucha- Bo nie przystoi tego teraz robić
-Nie obiecuj, tylko chodź się napić. Przecież Ci to nie zaszkodzi -pociągnął go dalej. Po drodze spotkali Sharrkan'a, a dalej to już samo jakoś poszło. Na nieszczęście (zależy kogo... XD dop.~Sheya) Ja'Far miał słabą głowę, i po paru głębszych odpłynął.
-I co Ja'Far? Nie można było tak od razu? -zaśmiał się Alibaba
-Zamknij się - mruknął upity białowłosy który praktycznie leżał na stole przed którym siedzieli we 3- Ladacznice. Dziwki. Kurwy... - zaczął w pewnym momencie ni stąd ni zowąd
-C-co jest Ja'Far? -spytał zdziwiony Sharrkan, który pierwszy raz słyszał od chłopaka takie słowa, zresztą nie tylko on.
-...jak śmią się tak do niego kleić. Żałosne, jeśli myślą, że to pociąga Sin'a Patrzcie, ta blondynka po lewej najchętniej to by włożyła swoje brudne łapska... -kontynuował. Ciemnoskóry Sharrkan spojrzał z szokiem na Alibabę
-Od początku wieczoru jest zazdrosny -wzruszył ramionami
-Wcale nie jestem zazdrosny! -krzyknął oburzony Ja'Far
-No jak nie -prychnął blondyn- Może ty byłbyś na ich miejscu lepszy...?
-Założysz się?! -zielonooki wstał niespodziewanie
-No chyba nie zamierzasz ich przegonić od niego i sa...
-Zamilcz -przerwał mu ruszając z determinacją w oczach w stronę króla
-To twoja wina. -podsumował Sharrkan patrząc na Alibabę
-Skąd miałem wiedzieć? -zaśmiał się trochę nerwowo. Tym czasem Ja'Far stanął przed Sinbadem i grupką dziewczyn.
-Odejdźcie. -warknął z wyrazem twarzy jakby chciał zabić. Wszystkie pospiesznie odeszły mrucząc coś między sobą
-Coś nie tak, Ja'Far? -spytał fioletowłosy ze zdziwieniem- Jesteś dziwnie czerwony na twarzy... -zgodnie z tym co zauważył, policzki białowłosego miały barwę dojrzałych truskawek. Milczał wpatrując się w niego, jakby czegoś oczekując- Oi, Ja'Far, powiedz co jest nie tak -mężczyzna przekrzywił delikatnie głowę patrząc na nieprzeniknione oczy młodszego. Jednak ten nic nie odpowiedział. Jakby walczył sam ze sobą.
-Sin... -zaczął w pewnym momencie zupełnie innym tonem głosu.
-Tak?
CDN!
____________________
Ha! Nie chce mi się dziś więcej pisać <3 Wgl, i tak to jest długie. Dłuższe niż miało być w założeniu. No ale cóż, zdarza się ;D
Ciekawe? Nudne? Napiszcie w komentarzach co o tym sądzicie ^^
niedziela, 20 stycznia 2013
Cienka Linia -Rozdział4- (ShizuoxIzaya)
Przez następne dni nic nie działo. Izaya jakby
zapadł się pod ziemię, ale nikt się tym zbytnio nie przejmował. Tylko
Shizuo coś gryzło inie pozwalało żyć w świętym spokoju. We dnie chodził
rozdrażniony, a po nocach nie mógł zasnąć. Wszyscy mieli go już
serdecznie dość, o czym blondyn dobrze wiedział. Szczerze mówiąc waliło
go to.
*
Na ulicach pojawiało się coraz więcej ludzi ubranych na żółto i niebiesko. Co noc dochodziło do brutalnych pobić i rozbojów. Społeczeństwo
udawało, że nie ma problemu, bo co innego mogło zrobić. W Ikebukuro
panowała coraz większa anarchia. Wszystko szło zgodnie z wymyślonym
wcześniej planem Pana Kocham Całą Ludzkość . Jednak po tygodniu wszystko z pozoru ucichło. Ale
to była tylko cisza przed burzą. Na stronie Dollarów pojawiało się
coraz więcej żądań do Lidera by w końcu ujawnił swoje oblicze oraz
zaczepek; głównie na Żółte Szaliki. Wszechobecne były też kłótnie o to,
że może pośród nich są szpiedzy z wrogich gangów.
*
Jednej z ostatnich sierpniowych nocy Shizuo
przechadzał się po ulicach Ikebukuro z czystej nudy i przyzwyczajenia.
Wtem jego oczom ukazał się Izaya wysiadający z białej limuzyny. W
środku siedział mężczyzna o mocno zarysowanych kościach policzkowych i
kruczoczarnych włosach. Był ubrany w biały garnitur, czarną koszulę
rozpiętą tak by ukazywała trochę klatki piersiowej i zawieszony na szyi
złoty łańcuszek.W ustach trzymał cygaro.
-Dzięki Izaya –mruknął zaciągając się cygarem.
-Spoko, spoko –mówiąc to machnął do niego na pożegnanie ręką i ruszył w stronę Shinjuku. Mruczał coś cicho pod nosem.
Kim był ten facet? I dlaczego dziękował Izayi? Takie i inne myśli przelatywały przez głowę Shizuo. [Sorki,
jeśli w novelce Shizuo znał Shiki’ego. Mam sklerozę a nie chcę mi się
włazić na Mozillę i sprawdzać... 8D ~Sheya] Blondyn postanowił,
że pójdzie za Izayą i może dowie się czegoś więcej. Nie było to w jego
stylu, ale ciekawość wygrała. Szedł
tak za nim, szedł…. szedł i jeszcze szedł, jednak jedyne co się
dowiedział to to, iż jest idiotą, gdyż łazi za nim jak ostatni palant.
Besztając się nie zauważył, że Izaya specjalnie zaprowadził go do
jakiejś ciemniejszej i węższej uliczki. Odwrócił się przodem do niego.
-Długo jeszcze tak zamierzasz mnie „śledzić”, Shizu-chan?–prychnął. Shizuo w końcu oprzytomniał.
-Nie schlebiaj sobie mendo. Szedłem po prostu w tym samym kierunku. –syknął próbując wyratować się z tej żenującej sytuacji.
-Tak to się teraz nazywa… -na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek- Stęskniłeś się?
-Za tobą? Nie bądź śmieszny.
-Tak, tak. A z czystej ciekawości, Shizu-chan, po kiego szedłeś taki kawał drogi do ślepego zaułka? –uniósł rozbawiony brew
-Po to by pozbawić Cię tego przygłupiego uśmieszku –złapał bruneta za szyję przyciskając go do ściany
-Jak brutalnie, Shizu-chan~ –jęknął w taki sposób
jakby robili coś zupełnie innego.- Lubisz przy ścianie? –zachichotał
złośliwie- „To nie był gwałt, tylko seks niespodzianka”, hm? -prychnął
-Co ty pierdolisz? –blondyn jeszcze mocniej zacisnął dłoń na szyi niższego chłopaka
-Oj, już nie udawaj. Mogłeś powiedzieć, że o TO Ci
chodzi.Wtedy wcześniej skręciłbym do jakiejś ślepej uliczki. –otarł się o
niego chichocząc złośliwie. Shizuo odsunął się od niego jak porażony
prądem.
-Ochujałeś? -zasyczał przez zaciśnięte zęby
-Chcesz mojej dupy, nie? Shizu-chan~? -na te słowa Shizuo spojrzał się na niego jak na debila. Zaczynał
mieć mętlik w głowie. Czyny i słowa chłopaka zbiły go z tropu. Aż
odechciało mu się go zabijać.- Ah! -udał, że go olśniło- Dlatego tak
często powtarzasz „Zarżnę Cię!” i tym podobne takie. A ja głupi nie
zrozumiałem. –westchnął grając zmartwionego- Ale skoro tak bardzo tego
pragniesz… -zamruczał nisko przysuwając się do blondyna. Ten zaś nie wiedział jak ma się zachować w takowej sytuacji. Coś mu krzyczało by ruszył stamtąd swój tyłek, póki nie jest za późno,jednak jakoś Shizuo nie chciał tego słuchać. Brunet zaczął się o niego ocierać, lecz zadzwonił jego telefon. Odsunął się od blondyna ukrywając poirytowanie, że ktoś śmiał mu przerwać w takim momencie.
-Hm? –mruknął odbierając telefon- Ta. … No
załatwiłem. .…Miało być jutro. … Nie. … -pochłonęła go rozmowa z jednym z
dealerów. Shizuo korzystając z okazji wymknął się z uliczki, gdy miał
chwilową przejrzystość umysłu. Nie wiedział co ma myśleć o tym wszystkim. Wrócił do domu.
Izaya zauważył, że blondyn sobie poszedł. Miał to
gdzieś, bo jak nie dziś to jutro… a jak nie jutro, to po jutrze. W końcu
miał całe życie.Uśmiechnął się do siebie.
-Jak zwykle, Shizu-chan, nie robisz tego tak, jak
ja chcę…. –westchnął prychając złośliwie. Wyszedł z uliczki i ruszył na
miasto „nałapać” nowych plotek i informacji.
_______
Buuuuuu ;A; Całkowicie nie wyszło >_> Takiego shitu chyba nigdy nie naskrobałam! T^T
I jeszcze takie krótkie…
Cienka Linia -Rozdział3- (ShizuoxIzaya)
Shizuo rozsiadł się na sofie przeczesując palcami swoje blond włosy. Westchnął cicho odchylając głowę do tyłu i przymykając powieki. Przypomniał sobie poprzednią noc, wszystkie wspomnienia nadal były żywe, jednak nic nie wskazywało na to, że były prawdziwe. W
pewnym momencie zerwał się i szybko podszedł do lustra. Podciągnął
koszulkę szukając chodź najmniejszego śladu by pokazać samemu sobie, iż
noc z Izayą była prawdą, a nie wybrykiem wyobraźni chłopaka. Lecz i na
nim nie było ni jednego śladu po brunecie.
-Dlaczego miałbym mieć takie sny z tą mendą?
–mruknął udając się do kuchni- Nic z tego nie rozumiem –oznajmił sam
sobie poddając się.Wyciągnął z wiszącej szafki kubek, zupkę chińską i
nastawił czajnik z wodą.Usiadł za małym okrągłym stolikiem w jasnej barwie. Podparł głowę rękami. Wszystkie myśli chłopaka kręciły się wokół Orihary i rzekomego „snu”. Tym czasem obiekt rozmyśleń chłopaka właśnie kończył śniadanie w postaci paczki chipsów i puszki coli. Brunet siedział przed 50 calową plazmą oglądając coś bez zainteresowania. Gdy wstał poczuł ostry ból w dolnych partiach ciała. Syknął cicho.
-Mimo wszystko było warto. –prychnął siadając za biurkiem. Zgrał z komórki zdjęcia poprzedniej nocy. Na jego ustach pojawił się złośliwy uśmieszek na widok Shizuo, gdy go posuwał.
-Ciekawe jak spodoba Ci się ta gra, Shizu-chan
–zakpił. Zaczął się śmiać kręcąc się na fotelu- Hahaha! Już nie mogę się
doczekać twojej reakcji! Po prostu nie mogę! Ah, Shizu-chan…! Nie mogę! -wykrzyczał na cały apartament nie przestając się śmiać. Po
jakimś czasie zatrzymał się momentalnie cichnąc. Grzywka zasłoniła mu
oczy, tak, że było widać tylko jego kpiący uśmiech.- I sprawię, że
przegrasz… -zachichotał cicho.
Niczego nie świadomy Shizuo właśnie szykował się po
pracy.Przed wyjściem sprawdził tylko ile ma w paczce papierosów po czym
wyszedł do Toma czekającego pod blokiem barmana.
-I tak Ci się podobało w Sapporo? –spytał ciemnoskóry na powitanie. Blondyn tylko zabił go spojrzeniem.- No co? –jęknął
-Nic. –mruknął w odpowiedzi
-Oj, Shizuo. –westchnął wywracając oczami- Co niby było aż tak okropne twoim zdaniem, hm?
-Wszystko…? –zapalił papierosa. Tom tylko wzniósł oczy ku niebu.
-Co Cię dziś ugryzło? Chcesz pogadać o tym?
-Do kogo dziś idziemy? –zmienił temat tonem
oznajmiającym,że nie ma ochoty gadać o tym co mu się wgryza, a raczej
wżyna tym swoim scyzorykiem dla ubogich oraz z wkurzającym uśmieszkiem i
zatruwa mu myśli słodkimi jękami i obrazami tej pozornie
niewinno-uroczej twarzyczki.
-Jak chcesz. –podniósł delikatnie ręce do góry w
geście poddania się. Dzień mijał w miarę normalnie, gdyby nie „foch”
Shizuo na bóg wie co. Tom miał już tego dość, jednak nie dawał tego po
sobie poznać. Blondynowi powoli
przechodziło, gdy nagle w morzu ludzi zauważył charakterystyczną bluzę z
futerkiem oraz jej właściciela,który z premedytacją gapił się na niego z
firmowym uśmieszkiem. Na sam jego widok szlag go trafił. Wyrwał
pobliski znak.
-IIIZZZAAAAYAAA-KUUUN! –niemalże wrzasnął kierując
się w stronę tej mendy. Owa menda tylko pokazała mu język i zaczęła
schrzaniać byle jak najdalej od blondyna.- Niech ja cię kurwa dorwę
obszczy murze! -zaczął go gonić.
-Szybciej, Shizu-chan! –krzyknął w odpowiedzi
brunet świetnie się bawiąc. Wyciągnął z kieszeni bluzy parę wkładów
ostrzy do swojego noża sprężynowego (aut. Nie wiedziałam jak to inaczej
nazwać ^^”) i rzucił je w stronę Shizuo. To barmana rozwścieczyło
jeszcze bardziej. „Możesz zacząć wybierać sobie kwiatki na grób,gnido” syknął w myślach. Ganiali się po całym Ikebukuro. Jeden na twarzy miał coś pomiędzy epic face’em a troll face’em, natomiast na twarzy drugiego było widać czystą nieokiełznaną wściekłość i rządzę mordu.
Było już po 20 i ciepłe sierpniowe słońce zachodziło za horyzont. Izayę powoli zaczęło męczyć ciągłe uciekanie i sprawdzanie gdzie jest blondyn. „Upierdliwy dziś jest”
przyznał w myślach wzdychając cicho. Chciał już wrócić do domu i zjeść
coś, gdyż od śniadania nic nie jadł i powoli zaczynało mu burczeć w
brzuchu. Odwrócił się szukając blond kudłów Shizuo.Szybko je zauważył,
gdyż zbliżały się do niego w zawrotnej szybkości.
-Mam! W parku go zgubię –mruknął pod nosem i
skierował się ku parkowi. Kawałek do parku było, ale brunetowi wydawało
się, że to dobry pomysł by tam się udać i zgubić go wśród gangów. Jakiś
czas później wbiegł na teren parku,jednak jego bluza była zbyt
rozpoznawalna i plan spełzł na niczym.- Shizu-chan,dał byś już spokój!
–prychnął- Jutro się poganiamy!
-Nie zostawię Cię kanalio, póki nie zdechniesz! –odkrzyknął mu
-Co to ma być? Wyznanie miłosne? –zaśmiał się złośliwie brunet zwalniając
-Hahaha! Chciałbyś, mendo. –przystanął łapiąc
dech.- Nie wiem w co grasz, i szczerze mnie to nie interesuje. Nie
wygrasz ze mną! –syknął blondyn.
-Już wygrałem… –uśmiechnął się firmowo, po czym przyśpieszył biegu znikając Shizuo z oczu. Powoli wrócił do domu. Odłożył gdzieś na bok bluzę udając się do kuchni cały czas chichocząc pod nosem i mówiąc coś niezrozumiale. Wziął
paczkę ciastek i w podskokach udał się do biurka siadając za nim. Na
stronie Dollarów znalazł interesującą wiadomość od Tanaka Taro pt. „Wojna!”Izayi prawie oczy się zaświeciły.
-Więc to tak, Ryuugamine-kun –oparł się na fotelu
złączając dłonie opuszkami palców. Uśmiechnął się z satysfakcją. Jednak
podpuszczanie Dollarów na inne
gangi i odwrotnie przyniosło takie rezultaty jakich brunet się
spodziewał.- Jesteś taki przewidywalny. Wszyscy jesteście! I za to was
kocham! Kocham was!! –zaczął się śmiać jak opętany. Zerwał się
podchodząc do regału z książkami, który zajmował całą lewą ścianę
salono-gabinetu. Przesunął jakąś książkę i jego oczom ukazała się głowa
Celty. – A ty, może w końcu otworzysz dla mnie swe oczy, kochana, i
spojrzysz co dla Ciebie zrobiłem…
_____
Hmmmm…szybko mi przyszło napisanie 3 rozdziału :3 Chyba się rozkręcam.
Izaya znowu nie wyszedł identyczny jak w anime, a się staram jak umiem :<
On
mnie chyba nie kocha T^T *rzuca się na podłogę i zaczyna udawać, że
szlocha, po chwili jednak wstaje* Dobra koniec tego ;p Zaczynam chyba
trochę zjeżdżać z głównego wątku Shizuo x Izaya. Ale co z tym zrobię, to
jest niespodziewanka i nic wam nie powiem~.
Mam nadzieję, że wam się podobało. Za wszystkie błędy przepraszam i postanawiam poprawę…… Jutro(czyt. nigdy <3) :3
I to wszystko…chyba >.<
*muzyczka z windy*
Koniec ogłoszeń parafialnych.
Cienka Linia -Rozdział2- (ShizuoxIzaya)
Shizuo stanął na stacji metro w Ikebukuro po
przymusowym „urlopie”od Toma. Westchnął cicho biorąc z paczki papierosa i
zapalając go. Był jeszcze bardziej wykończony owym „urlopem” niż typowym
dniem pracy. Jedyne o czym teraz marzył to o kąpieli i ciepłym miękkim
łóżku. Poczłapał zmęczony do domu chcąc prawdziwie odpocząć. Pierwsze co go zdziwiło to to, że drzwi od jego mieszkania były otwarte, mimo zamknięcia ich przed wyjazdem. „Może brat wpadł jak mnie nie było i zapomniał o drzwiach…” pomyślał
wzruszając ramionami. Wszedł do środka.Tam doznał kolejnego szoku,
ponieważ mieszkanie wyglądało, jakby przeszło przez nie tornado.
-Co jest? –mruknął. Powoli poszedł do sypialni
myśląc, że nic go już nie zdziwi. Jak bardzo się mylił. Po prostu
osłupiał, gdy zobaczył śpiącego Izayę wtulonego w poduszkę ze słodką
niewinną minką. „To ma być kurwa żart??” było
to pierwsze zdanie jakie przeszło mu przez głowę. Podszedł trochę bliżej
nie mogąc się napatrzyć na tak bezbronnie i uroczo wyglądającego
bruneta. Shizuo szturchnął lekko śpiącego chłopaka myśląc,że to pułapka
czy coś, jednak i tym razem się pomylił. Izaya tylko mruknął
coś niezrozumiale pod nosem przewracając się na drugi brzeg i mocniej
ściskając poduszkę. Blondyn wpatrywał się w niego z fascynacją małego dziecka. W końcu oprzytomniał.
-Tak. Idealna okazja by go nareszcie zabić
–powiedział cicho zastanawiając czym by tu mu jebnąć ewentualnie użyć
bardziej subtelnego środka uśmiercania i go po prostu udusić. Heiwajima
usiadł na brzegu łóżka nie mogąc się zdecydować jaka śmierć byłaby
najlepsza dla tej mendy. W pewnym momencie niemalże podskoczył czując jak
coś ciepłego, co było tym śpiącym obszczymurkiem,obejmuje go w pasie i
przyciąga lekko do siebie mrucząc coś przez sen. Shizuo napiął wszystkie
mięśnie nie wiedząc co ma zrobić. Z jednej strony uścisk chłopaka był
taki przyjemny, a z drugiej strony przecież to był jego największy wróg!
Rozdarty blondyn siedział sztywno czekając na dalszy ciąg
wydarzeń.Mijały minuty i nic się nie działo. Izaya obrócił się ponownie
na drugi bok ciągnąc Shizuo za sobą, przez co ten spadł wprost na niego.
Barman poczuł jak rytm serca mu przyśpiesza. „Dlaczego?” przeszło mu przez myśl. Leżeli
tak trochę, ale najwidoczniej nie tylko Shizuo było niewygodnie,
ponieważ brunet znowu się poruszył. I tym sposobem blondyn leżał
całkowicie na Izayi nie mogąc się ruszyć. Patrzył się na twarz chłopaka
pod nim przerażony swoimi reakcjami. Teraz gdy tak leżeli miodowooki mógł
przyjrzeć się twarzy informatora. Stwierdził, że ten jest
nawet przystojny. Nie był podobny do siebie z tak spokojnym wyrazem i bez
tego złośliwego uśmieszku. Miał delikatne miękkie włosy,które pachniały jakimś słodkim zapachem , coś pomiędzy wanilią a truskawką. Blondyn czuł coraz większe podniecenie, gdyż kolano bruneta jak na złość ocierało się o jego krocze. Irytowało go to niemiłosiernie. Izaya
oddychał coraz płycej przez ciężar jaki na nim spoczywał. W końcu
otworzył oczy. Shizuo drgnął. Orihara ziewnął wpatrując się śpiąco w
twarz przed nim. Blondyn szybko się wyrwał szukając czegoś, czym może
przyłożyć raz a porządnie Izayi i przy okazji nie zniszczyć sobie
sypialni. Jednak nie było nic takiego. Zaklął pod nosem widząc jak brunet patrzy na wypukłość w spodniach.
-Shizu-chan co się stało? Stanął Ci przez patrzenie jak śpię? -zakpił- Jak słodko. –prychnął ponownie ziewając.
-Przymknij ryj pchło. –warknął w odpowiedzi
-Jaki chłodny… -wstał mając na twarzy swój firmowy uśmiech
-Wypierdalaj stąd zanim nie zrobię przemeblowania na twojej mordzie.
-Tak, tak. Jakbyś miał to zrobić, to bym już nie
żył. Ale ty jak widać wolisz sobie obciągnąć patrząc na mnie. Aż mi
cieplej na sercu się robi jak sobie wyobrażę taką scenkę –zachichotał
złośliwie
-Spierdalaj bo nie ręczę za siebie! –syknął naprężając mięśnie do ataku
-Oj, Shizu-chan… może dziś zabawimy się trochę
inaczej, hm? –podszedł do chłopaka ocierając się o niego całym ciałem-
Pozwól mi być twoją dziwką –stanął na palcach i zamruczał mu do ucha
przygryzając je lekko. Shizuo
patrzył na bruneta zaskoczony jego zachowaniem.- To jak, Shizu-chan? –nie
czekając na odpowiedź blondyna, wpił się w jego usta. Barman
drgnął czując ciepłe wargi tej mendy na swoich wargach. Mimowolnie
rozchylił je pozwalając językowi Izayi wkraść się do środka. Brunet penetrował
językiem wnętrze ust Shizuo by w końcu złączyć jego język ze swoim
w mokrym tańcu. Objął go ramionami przyciągając bliżej siebie. Kolanem
drażnił przez spodnie męskość chłopaka nie przewidując jak to się
skończy, bo po krótkim czasie został rzucony na łóżko jak worek kartofli,
co go trochę oburzyło. Jednak nie miał czasu na reakcję bo został uciszony pocałunkiem. Shizuo zawisł nad brunetem zaczynając dominować. Powoli
ściągnął z bruneta koszulkę zaczynając lizać i podgryzać jego sutki.
Jedna z jego dłoni zsunęła się niżej, o wiele niżej aż do penisa
chłopaka. Złapał ją mocno i zaczął poruczać szybko ręką w górę i w dół. Orihara nie spodziewał się tego. Mruczał
cicho ruszając delikatnie biodrami. Shizuo potraktował to jako
„zaproszenie”by w niego wejść, więc obrócił go na brzuch ściągając z
niego resztę garderoby.Sam też się rozebrał. Wsunął
w bruneta dwa palce poruszając nimi oraz nie zaprzestając robić m dobrze
drugą ręką. Izaya zacisnął dłonie na pościeli powstrzymując coraz
głośniejsze pomrukiwanie. Policzki go piekły i całe ciało drżało pod dotykiem blondyna. Czując
jak palce zastępuje coś o wiele większego i gorętszego pisnął
przygryzając dolną wargę.Nie chciał jęczeć i tym samym dawać satysfakcję
Shizuo. Heiwajima poruszał się w brunecie szybko, do samego końca jakby
chciał wręcz wymusić na nim by zaczął jęczeć. Po
paru chwilach przełamał „barierę”Izayi i słodkie jęki informatora
rozeszły się po sypialni. Z pchnięcia na pchnięcie jęczał coraz głośniej
mimo uciszania się. Gdy poczuł jak dłoń chłopaka ponownie łapie go za przyrodzenie zaczął się wyginać i wić w rytm jaki nadawał Shizuo.
-Jęczysz jak rozdziewiczana panna – mruknął mu do ucha rozbawiony blondyn
-Przymknn..nij się i zajmij się tymm co maasz robić, a-a nie…– odpowiedział mu pomiędzy jęknięciami. Czuł się błogo, mimo, że nie chciał się do tego przyznawać. Po
paru chwilach poczuł, że zaraz będzie szczytować – Mnm… Shizyy~
-zajęczał przeciągle jego imię. Oboje doszli w tym samym czasie. Izaya
opadł na łóżko wykończony i cały mokry; na zewnątrz jak i wewnątrz.
Shizuo wyszedł z niego i walnął się przy nim tak samo zmęczony co jego
towarzysz. Przymknął oczy i niemalże od razu zasnął.
Obudził się rano. Sam. Nie było Izayi, ani żadnego
śladu pojego obecności. Wstał i wyszedł z sypialni. Mieszkanie w
przeciwieństwie do poprzedniej nocy było w nienagannym stanie, a drzwi
były zamknięte.
-To był… sen? –spytał sam siebie nie wiedząc co już ma o tym wszystkim myśleć.
______________
Ha! I tym sposobem mamy 2 rozdzialik :D
One-shota jeszcze mi się nie udało odbudować ale staram się i może,
może niedługo będzie ponownie. Co wy na to, moje kociaczki? ;) Mam nadzieję, że wam się to wyżej podobało :>
Ja matta ;3
Cienka Linia -Rozdział1- (ShizuoxIzaya)
Izaya
jak to miał w zwyczaju właśnie przeglądał chat BBS Dollarów. Ku jego
zawiedzeniu nie dowiedział się niczego, co go mogło zainteresować.
Odjechał na swoim fotelu kawałek od biurka odwracając się w stronę
przeszklonej ściany, z której było widać całe Shinjuku i dużą część
Ikebukuro. Słońce już chyliło się ku zachodowi zostawiając na niebie
piękną pomarańczowo-różową łunę. O tej porze ludzie pośpiesznie wracali
do domu lub szli na nocne zmiany. Powoli na ulice wychodziły gangi,
grupy nastolatków oraz osoby pragnące wrażeń w dzielnicach które nigdy
nie śpią. Brunet westchnął znudzony tą rutyną zerkając na swój telefon
czy czasami nie dostał jakiegoś ciekawego sms’a. Jednak i tym razem się
pomylił. Rzucił komórkę z powrotem na biurko wstając z fotela obitego
czarną skórą. Założył swoją bluzę szykując się do wyjścia. Sprawdził po
raz ostatni BBS i zabierając telefon wyszedł.Przechadzał się ulicami
Shinjuku wsłuchując się w rozmowy przechodniów. Jedna z rozmów
niespodziewanie go zaciekawiła.
-Naprawdę, Yuu-kun? – spytała niska dziewczyna o rdzawych włosach i czarnych oczach. Miała ok. 16 lat.
-Tak
mi powiedział. Shizuo zniknął. –odpowiedział koleżance wysoki szatyn z
niebieskimi tęczówkami. Zarówno on jak i ona mieli żółte akcenty.- Nie
wierzysz mi, Kyoko?
-Wierzę! –oburzyła się ruda- Tylko skąd ty masz pewność, że tak jest?
-Wiesz,
że Kei nie mówi nie sprawdzonych informacji. W ogóle mieszka w
Ikebukuro, i codziennie widywał Shizuo. Do zeszłej niedzieli.
-Dziwne… Może Orihara go sprzątnął?
-Nie rozśmieszaj mnie. Jedyne co potrafi, to sprzedawać ludzi i manipulować nimi. –prychnął chłopak. „A żebyś się nie zdziwił…” mruknął w myślach Izaya słuchając dalej
-Ciiii! Nie mów tak.
-Bronisz go?
-Nie! Oczywiście, że nie. Ale może mieć tu wtyki, a ja nie chcę mu podpaść mimo wszystko.
-Oh, moja droga Kyoko, jesteśmy Żółtymi Szalikami. Nam nic nie grozi –objął znajomą ramieniem przyciągając ją bliżej siebie.
-Obyś miał rację. –westchnęła cicho czarnooka- Słyszałeś, że znowu widzieli w Ikebukuro Bezgłowego Jeźdźca?
-Jak
dla mnie to bajka dla dzieci. „Bezgłowy Jeździec”… jakaś historyjka
wymyślona przez nawiedzonego dzieciaka by postraszyć kolegów.–wywrócił
oczami szatyn. Oriharę to już nie interesowało. Skręcił w inną stronę
rozmyślając co tamta dwójka powiedziała o Shizuo. „Zniknął.
Nie. Niemożliwe. Nie dał by mi tej satysfakcji. W ogóle gdzie by się
podział. A może… Prawdę mówiąc nie widziałem go od prawie tygodnia.Nawet
jak byłem w Ikebukuro.” Usiadł na jakimś murku wyciągając
telefon.Podzwonił pytając o Shizuo, jednak za każdym razem odpowiedź
wyglądała podobnie„Widziałem go jakiś tydzień temu”. Postanowił udać się do mieszkania Shizuo i sprawdzić osobiście, czy blondyna rzeczywiście nie ma. Zeskoczył
z muru udając się w stronę Ikebukuro. Po drodze spotkał Celty. Jednak i
od niej dostał taką samą odpowiedź. Ku własnemu zdziwieniu czuł coś na
kształt zaniepokojenia. Już po paru minutach stał przed blokiem, gdzie
mieszkał blondyn. Izaya wszedł do środka kierując się po schodach na 3
piętro. Będą na miejscu, użył wytrychów i wśliznął się do mieszkania
gdzie panował półmrok. Brunet rozejrzał się czy aby na pewno nie ma tam
nikogo prócz niego.
-Pusto
–mruknął do siebie- Ale skoro tu już jestem ~ -na jego twarzy zagościł
jego firmowy uśmieszek. Zaczął szperać we wszystkich możliwych
szufladach i skrytkach, które bez problemu otworzył. W jednej z owych
skrytek znalazł wibrator
-O,
jak słodko -zachichotał złośliwie. Oprócz tego„słodkiego” znaleziska w
salonie nic nie było ciekawego. Udał się do sypialni z nadzieją, że
będzie tam więcej zabawek. Ku jego niezadowoleniu nic więcej nie było.Z
głośnych westchnięciem walnął się na łóżko blondyna. Skrzywił się czując
z pościeli papierosy. „Nawet tu palisz,Shizu-chan?”. Chłopak leżał tak przez jakiś czas czując coraz większe zmęczenie. Ziewnął, a
w oczach pojawiły mu się malutkie łezki które szybko wytarł. Wstał po
chwili ciekawy co też może być w szafie, której nie sprawdził. Jednym
susem znalazł się przy dosyć dużej szafie. Otworzył jedno skrzydło, a po
chwili drugie. Większość ubrań właściciela była strojami barmana.
Jednak oprócz nich były jeszcze t-shirt’y w przeróżnych kolorach i
jeansy.
-Woooow.
To on jednak ma coś innego oprócz tych przygłupich strojów barmana
–prychnął szatyn. Zabrał się za sprawdzanie dna szafy, lecz nic wartego
uwagi nie było- Nudno tu. Myślałem, że Shizu-chan będzie mieć więcej
ciekawych rzeczy, a tu pusto. –powiedział z zawiedzeniem. Zamknął szafę i
ponownie rzucił się na łóżko przesączone zapachem blondyna. Orihara
wtulił twarz w poduszkę zastanawiając się, gdzie to Shizuo mógł się
podziać. Niestety nie znalazł jakiegokolwiek wytłumaczenia nagłego
zniknięcia chłopaka. Nie widział
powodu, dla którego Hewajima miałby opuszczać Ikebukuro. Zachciało mu
się spać. Spojrzał na telefon. Była już 1 w nocy. „Właściwie… skoro i tak gonie ma, to czemu nie” . Ponownie ziewnął. Przymknął powieki nadal rozmyślając. W niedługim czasie szatyn wpadł w objęcia morfeusza.
____
Przepraszam, że tak krótko. Następnym razem postaram się o coś dłuższego.
Idąc głosikiem osób czytających (wgl, ktoś to czyta? xd) jest dłuższe opowiadanie ;D
HELLOU!
HELLOU! Tu Sheya ;DD
Tak, to nie jest mój pierwszy blog, jeśli ktoś mnie pamięta jako Niepoprawna Yaistka to good C:
Przeniosę tu wszystkie wpisy (chyba) z poprzedniego blogu by nie śmiecić.
Jak po samej nazwie można się domyśleć, blog jest poświęcony yaoi *^*
Tak mi się wydaje, że głównie będą tu dodawane One-Shoty. Z Shizuo x Izaya i Sinbad x Ja'far (OTP FOREVER! <3)
Co do samego dodawania, nic nie mogę obiecać, bo to czy coś napisze czy nie zależy tylko i wyłącznie od własnego widzimisię i jakiegokolwiek pomysłu ;]
~Sheya <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)